Gry wojenne

Pierwsze DLC do "Mass Effect" zatytułowane "Bring Down the Sky" zabierało nas na asteroidę X57 i zapewniało około 90 minut dodatkowej zabawy. Był to całkiem miły prezent dla posiadaczy
Pierwsze DLC do "Mass Effect" zatytułowane "Bring Down the Sky" zabierało nas na asteroidę X57 i zapewniało około 90 minut dodatkowej zabawy. Był to całkiem miły prezent dla posiadaczy oryginalnej wersji gry na PC, gdyż na blaszakach, w przeciwieństwie do konsol, był on całkowicie darmowy. Żeby jednak fanom woda sodowa do głowy nie uderzyła, za drugie DLC trzeba już było zapłacić. Casey Hudson z BioWare o drugim dodatku mówił, iż będzie on nastawiony bardziej na czystą akcję - w sierpniu 2009 roku mogliśmy sprawdzić czy była to dobra decyzja.

W celu przygotowania gruntu pod kolejny mini-dodatek najpierw wypuszczona została łatka, której zainstalowanie było niezbędne do jego poprawnego działania. Patch oznaczony numerkiem 1.02 poprawiał między innymi błędy pojawiające się w kampanii dla pojedynczego gracza (np. blokowanie się w windach), zapewniał lepszą współpracę programu z poszczególnymi kartami graficznymi czy też robił porządek ze znikającymi teksturami oraz brakami w cieniowaniu. Podczas pokonywania gry i mi osobiście zdarzyło się zauważyć w "Mass Effect" kilka bugów, tak więc dobrze ową łatkę przyjąłem - widać było, że programiści dbają o tych, którzy kupili ich produkt (co dziś już nie jest tak oczywiste). Patch dodał także nową opcję do niesławnego SecuROM-a, dzięki której mogliśmy "odnowić" liczbę możliwych instalacji, ale wolałbym gdyby w ogóle nie było żadnego limitu, no bo to tak jakbym kupił samochód i mógłbym nim jeździć tylko do pracy i z powrotem... Całe szczęście w obecnych wydaniach pierwszej części serii nie ma już tego rozwiązania, no ale niesmak pozostał nawet po latach.

Przejdźmy jednak do samego DLC. "Pinnacle Station" dodaje nie jedną, a dwie nowe lokacje, jednak najpierw skupię się na daniu głównym, a więc tytułowej stacji kosmicznej, którą znajdziemy w systemie Phoenix. "Zacumowana" jest w okolicach planety Vebinok i została skonstruowana przez rasę Turian jako centrum dowodzenia podczas słynnej wojny z Kroganami. Jakiś czas po zakończeniu konfliktu przerobiono ją na placówkę treningową dla najlepszych żołnierzy Rady. Nietrudno w tym momencie domyśleć się jaki będzie cel wizyty Komandora Sheparda: oczywiście poprawa umiejętności (tak w strzelaniu jak i wykorzystaniu zdolności specjalnych członków drużyny). Sama stacja nie jest miejscem zbyt dużym, jednak nie oznacza to, że będziemy się na niej nudzić - wręcz przeciwnie, emocji tutaj nie zabraknie. Naszym zadaniem będzie uzyskanie najlepszych wyników we wszystkich misjach znajdujących się w symulatorze bojowym. Do wyboru mamy cztery tryby rozgrywki: capture, hunt, time trial oraz survival. Początkowo w każdym z nich znajdują się dwie mapy, ale po zdeklasowaniu rywali ich liczba wzrasta do trzech. Capture polega na jak najszybszym zajęciu trzech punktów na mapie i jest to jeden z najłatwiejszych trybów - zajmowanie trwa tyle co mrugnięcie oka a wrogowie nie są w stanie zbyt dotkliwie nas zranić. Hunt przysporzył mi najwięcej problemów, bowiem polega on na zabijaniu poszczególnych osobników - gdy poślemy ich do piachu, na mapie pojawiają się kolejni przeciwnicy do ubicia. Czas jaki dano nam na wykonanie zadania jest stosunkowo krótki i często będziemy zmieniać członków drużyny w celu znalezienia optymalnego składu. Time Trial to polowanie na syntetyków: na planszy pojawiają się przedstawiciele Geth, których zabicie dodaje kilka sekund do puli dostępnego czasu. Gdy licznik wybije zero, zabawa się kończy. Problemy pojawiają się tu tylko na początku - gdy już znajdziemy pierwszego kosmitę, wówczas lecimy z górki. Ostatni tryb - Survival - to mój ulubieniec, ponieważ polega na bronieniu się przed nacierającymi falami wroga - w trybie tym wybrać należy sprawdzonych członków drużyny i umiejętnie wykorzystywać ich umiejętności.

Niemal wszystkie ćwiczenia (małym wyjątkiem jest tu Survival) korzystają z tego samego zestawu leveli, co może być lekko rozczarowujące - w końcu czy tak trudno zrobić kilka małych mapek? Dobrze chociaż, że rodzaje rozgrywki są zróżnicowane, wymagające (niekiedy nawet frustrujące) i zapewniają masę zabawy. Oczywiście nie przechodzimy ich na darmo: po pokonaniu najlepszych komputerowych szumowin w Galaktyce możemy wybrać nagrodę za nasz trud. Jako że w "Bring Down the Sky" zdobywaliśmy pancerze, tutaj do wyboru mamy broń (osobiście pokusiłem się o karabin). Jeśli wszystkie wirtualne misje były dla Was ledwo spacerkiem, jako bonus otrzymujemy możliwość wzięcia udziału w najcięższej symulacji. Misja ta jest naprawdę trudna (no i możemy w niej zginąć), tak więc należy się do niej dobrze przygotować. Jeśli i ona zostanie pobita: będziemy mogli udać się na Intai'sei. Intai'sei to druga nowa lokacja w dodatku, choć dużo mniejsza niż Pinnacle. Jest to planeta przypominająca Ziemię, jednak z nieco wyższymi temperaturami. W przeciwieństwie do innych "pobocznych" światów w grze, nie poszalejemy tu łazikiem, gdyż miejscem, do którego od razu trafiamy jest dom admirała Aherna. Kanciapa nie jest zbyt duża, bowiem składa się tylko z dwóch pomieszczeń, ale warto się do niej udać z uwagi na możliwość zrobienia "małych" zakupów. Dzięki dostępowi do prywatnego komputera naszego nowego znajomego, możemy zamówić dostawę sprzętu, a do wyboru mamy trzy strefy cenowe: 5000, 75000 i 220000. Najlepsze wyposażenie kryje się oczywiście w bramce numer trzy, dlatego też warto się tu udać przed ostatnią misją w grze - w końcu ten cały nadmiar gotówki po skończeniu kampanii do niczego się już nie przyda.

Jakim dodatkiem ostatecznie jest "Pinnacle Station"? W mojej opinii lepszym niż "Bring Down the Sky". Co prawda nie posiada on zbytnio rozbudowanej fabuły, nie dokonujemy w nim żadnych wyborów moralnych czy prowadzimy ciekawych rozmów, ale jest za to dużo trudniejszy niż wizyta na X57. Możecie mi wierzyć, że nie raz zdarzy się wam zakląć pod nosem, gdy przegracie pierwsze miejsce o kilka sekund. Pobyt na stacji kosmicznej jest także dłuższy niż ten na asteroidzie: według twórców przejście drugiego DLC powinno zająć od dwóch do trzech godzin, choć oczywiście wszystko zależy od umiejętności - mi wykonanie wszystkiego co się dało zajęło maksymalnie 120 minut. Do tego "achievement whores" dostały w dniu jego premiery trzy nowe osiągnięcia do zdobycia, a przedstawicielki płci pięknej mogły powzdychać do Sheparda, który w końcu się uśmiechnął. Co prawda nadal wygląda wtedy groteskowo, ale co ja tam mogę wiedzieć... Obecnie DLC znajduje się w niemal wszystkich wydaniach pierwszej części "Mass Effect", więc nad jego sprawdzeniem nikt nie powinien się zastanawiać. W okolicach premiery ściągnięcie dodatku z EA Store kosztowało 19 złotych z VAT. Niby niewiele...
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones